poniedziałek, 16 marca 2015

Rozdział I ,, Wszystko zaczyna się tak niewinnie, a kończy tak balośnie "

                     


Od Fleme.
Pamiętam jak byłam dzieckiem. Miałam własny świat, krainę dziecięcych marzeń,  które odwiedzałam każdego wieczoru i pozostawiałam rano.  Kiedyś marzyłam o niezwykłym życiu. Pełnym zakazanej miłości, niebezpieczeństwa i magii przyjaźni. Każdy tego chyba chciał…Nie spodziewałam się, że marzenia mogą się spełnić. Czyżbym pomyślała o nich kiedy  na niebie pojawiła się spadająca gwiazda?  Teraz żałuje…czemu nie marzyłam o księciu z bajki, który musi pokonać złą czarownice i smoka by pojąć moje serce? Nie, ja marzyłam o złym chłopcy, który będzie mnie zdobywał, a potem zostawiał. Który będzie mnie kochał, ale nie będzie mi tego okazywał. Hehe…serio jakaś złota rybka musiała mnie usłyszeć...



To był dzień jak co dzień, wydawał się taki sam jak każdy inny. Nudny i monotonny. Szary poranek z nielicznymi promieniami słońca przebijającymi się przez grubą warstwę chmur. Ten sam uśmiech na ustach, te same znane twarze, lecz coś było nie tak…Moja  intuicja szalała, przesyłała dziwne impulsy. Wszystko mnie denerwowało, wyprowadzało z równowagi, a przecież byłam zawsze spokojną osobą. Rzadko się denerwowałam i złościłam. Ale może od początku : 

Otworzyłam zaspane oczy, ale zaraz potem zamknęłam oślepiona blaskiem słońca. Uderzyło we mnie silniej niż zwykle. Moje łóżko było naprzeciwko okna, co powodowało, że od razu zapominałam o snach z ubiegłej nocy.  Kiedy byłam małym dzieckiem miałam dziwaczne sny, nie mogłam powiedzieć, że to były koszmary. Śniły mi się dwie kobiety. Jedna płakała, druga śmiała się bezczelnie. Był też mężczyzna, który trzymał dwa noworodki na rękach i uciekał. Nienawidziłam tego snu i płakałam kiedy się budziłam, więc rodzice przestawili łóżko naprzeciwko okna. Pomogło, chociaż  z drugiej strony chciałam czasem pamiętać sny, które były urocze i przepiękne…. Usiadłam na brzegu łóżka i westchnęłam. Podeszłam do okna  i otworzyłam je szeroko by świeże powietrze wypełniło pomieszczenie. Uśmiechnęłam się i nabrałam tlenu w płuca by za chwili powoli je wypuścić. Otworzyłam szafę i założyłam przygotowany dzień wcześniej mundurek do szkoły składający się  z białej eleganckiej koszuli, spódnicy w kratę i białych podkolanówek.  Zdjęłam koszule nocną i założyłam ubranie, a następnie usiadłam przy toaletce. Uczesałam włosy i nałożyłem makijaż składający się tylko z tuszu do rzęs i czarnej kredki.  Uwielbiałam wyraziste oczy. Moje były błękitne i duże, a w dodatku były widoczne z odległości kilku metrów gdyż eksponowały na oliwkowej cerze i kontrastowały z brązowymi włosami. Spięłam włosy w luźnego kucyka i chwyciłam plecak leżący obok fotela.
Na dole w kuchni byli obecni wszyscy. Mama z promiennym uśmiechem na twarzy, tata w ulubionym garniturze, który wkładał codziennie oraz młody w ulubionej, czerwonej czapce bejsbolowej. Pani  Wilson, nasza kucharka nakładała właśnie każdemu sałatki,  a mama nalała soku do szklanek.
- Cześć - przywitałam się siadając przy stole.
- Witaj słońce, wyspałaś się? - uśmiechnęła się i wzięła łyk napoju.
- Niezbyt, jakąś nie mogłam zasnąć…- wzruszyłam ramionami i zaczęłam szukać widelca wzrokiem. Mama odstawiła szklankę z napojem i skrzywiła się trochę.
- Ja jakoś też…- oświadczyła.
- Dzisiaj masz trening Fleme? - Tata spojrzał na mnie znad gazety swoimi zielonymi oczami. Podobno to na nie mama zwróciła najpierw uwagę, a dopiero potem na cała resztę. Przytaknęłam ruchem głowy.
- Tak, ale chyba jednak wrócę z Holly. Musimy jeszcze dokończyć projekt na biologie. – nie skłamałam. Naprawdę musiałyśmy zbudować model Deana zwierzęcego. Zresztą wolałam z nią wracać z treningu. Dlaczego? Cóż…moi rodzice byli przewrażliwieni na punkcie bezpieczeństwa.  Zawsze odbierali mnie ze wszystkich spotkań osobiście, nie pozwalali przebywać poza domem dłużej niż do godzinny 23:00 i ciągle zrzędzili o programach, w których głównymi bohaterami są nastolatki, które mają problemy z narkotykami, alkoholem oraz papierosami, a rodzice nic o tym nie wiedzą i dopiero dowiadują się o tym od wychowawcy lub o głównego komisarza policji. Nie chce źle się wyrazić. Kochałam ich, i to nawet bardzo. Mimo, że wkurzali mnie z tą obsesjom to tolerowałam to zachowanie.  Nigdy nie przepadałam za imprezami, bałam się pijanych ludzi, a narkotyki czy palenie powodowało u mnie obrzydzenie do tego stopnia, że chciałam wymiotować. No ale miałam dopiero 17 lat i chyba jak każdy człowiek w moim wieku chciałam bez nadzoru pochodzić po sklepach z przyjaciółmi, pójść do kina i spędzić cały dzień w McDonaldzie.  Rodzice Holly również troszczyli się o jej bezpieczeństwo, lecz rozumieli  potrzeby nastolatki i pozwalali na trochę więcej luzu. Trochę, nie za dużo….
- Mniej więcej, o której wrócisz? - zapytała mama.
- Emmm…myślę, że około… 21:00 wieczorem? – odpowiedziałam. Rodzice spojrzeli na siebie porozumiewawczo.
- Tak długo będziecie robić jeden projekt? – chrząknął tata.
- Tato…liczy się jakość, a nie szybkość wykonania. – uśmiechnęłam się. Rodzice ponownie spojrzeli na siebie, a potem znów na mnie. Niebieskie tęczówki mamy i jadowita zieleń ojca tworzyła mieszankę, którą tylko nieliczni potrafili przetrwać.
- W porządku. -  uśmiechnął się i wstał z krzesła. – Eryk ty też masz dzisiaj trening piłki nożnej prawda? - Mój brat przełknął ostatni gryz sałatki i przytaknął głową również wstając. Chwycił serwetkę i wytarł usta po posiłku.
- Wrócisz tak jak zawsze? Około 17:00? – wtrąciła się mama. Ponownie przytaknął głową. Mój brat nie był zbyt rozmowny, właściwie to bardzo rzadko cokolwiek mówił. No chyba, że to była wyższa konieczność. Podobnie jak ja był pod tak zwaną ,,kontrolą rodzicielską" Tata odwoził go do szkoły oraz przywoził z powrotem do domu. Kiedy miałam 14 lat przeżywałam to samo, lecz w końcu wymusiłam, że chce jeździł autobusem. Na początku nie zgadzali się z tym pomysłem, lecz na ich nieszczęście jestem bardzo uparta.
- Na razie - pomachałam do nich.
- Papa synku, do widzenia kochanie – pożegnała się mama i wysłała obydwóm po buziaku. Tata odpowiedział szybkie ,, Pa ”, a Eryk jedynie pomachał  na pożegnanie ręką. Ehh..chłopacy nie umieją oddawać uczuć. 
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Cześć c:
O to rozdział pierwszy. Tak wiem, jest o wszystkim i o niczym, ale to dopiero rozdział pierwszy więc... :3 W drugim obiecuje, że będzie się więcej dziać c:
Miłego dnia c:
 Ps. Przepraszam za błędy, jeśli się gdzieś jakieś pojawiły :/ 

6 komentarzy:

  1. Uuu ciekawie się zapowiada c:
    Od razu spodobało mi się w jaki sposób piszesz :) Opisujesz wszystko z dokładnością. Wyłapałam chyba tylko jedną literówkę, no ale każdemu się zdarza.
    Fleme wydaje się sympatyczną osobą c:
    Czekam z niecierpliwością na rozdział 2 ;)
    Weny :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo ciekawe naprawdę ,ja chce już nexta xd pisz go szybko :) masz talent :) pozdrawiam i zapraszam do siebie
    http://miloscjestzawszesilna.blogspot.com/

    Weny życzę :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie powiem bardzo ciekawy rozdział :)
    Wszystko ładnie pięknie opisane. Cud, miód, malina XD. Masz ogromny talent, Twój styl pisania też jest mega.
    Co z tego, że to dopiero 1 rozdział już jest genialnie :*
    Nie mam żadnych zastrzeżeń.
    I coś mi się nie chce wierzyć, że to Twój pierwszy blog. Na pewno miałaś jakiś, ale nie na bloggerze, no bo przecież taki potenszial z choinki urwać się nie mógł XD
    Czekam na nexta i powiadamiaj mnie na moim blogu o BVB
    http://life-is-not-always-colorful.blogspot.com/?m=1
    (oczywiście jeżeli chcesz to wpadaj i czytaj XD)

    I tutaj trzymaj lineczka na drugie moje jakże głupie FFBVB :3

    http://no-one-has-the-right-to-vote.blogspot.com/

    Pozdrawiam i weny :***

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za miłe słowa...znaczy pisałam różne krótkie historyjki w zeszytach, ale to było takie tylko hobby :)

      Usuń